04.01.14
No to w skrócie. Wstałam rano w sobotę, posprzątałam i zaczęłam pakować się. Około 16tej miałam pociąg, a już po 20stu minutach witałam się z Mat. Czekaliśmy godzinę na dworcu, aż zejdą się jego wszyscy znajomi. No i dobra, poznałam kilka osób, o których często opowiadał. Była masa chłopaków, jedna dziewczyna - suuuuper... Nikogo nie znałam, było więc słabo. Sama zresztą nie jestem osobą, która umie odnaleźć się w dużej grupie ludzi, jestem dzikiem xD. Na szczęście już po wszystkim. Już nie będę przeżywała tego stresu. Nie wiedziałam, o czym z nimi rozmawiać. Próbowałam z tą jego koleżanką, ale coś się nie paliła do rozmowy. Czekaliśmy godzinę, aż tory się zwolnią. Byliśmy w kręgielni. W końcu weszliśmy na tory. Zaczęła się ostra jazda. Nigdy nie grałam w kręgle, a jako pierwsza zbiłam wszystkie (mistrz). Dobra, potem poszliśmy do kfc. Kilka osób poszło sobie do domów. Też bym wolała. Ogólnie lubię dużo mówić, ale tego wieczoru wypowiedziałam zaledwie kilka słów. Ja pierdziele, jestem słaba, dzika i do dupy. Nie sądzę, żeby ktoś z jego towarzystwa mnie polubił xD. Pitolę. Wróciliśmy do domu. Tak myślałam... było macanko. No bo po co miałby zapraszać mnie na noc? No przecież nie dlatego, że daleko mieszkam i skoro już 2 dni z rzędu będę w mieście, to nie chce, żebym się tak kręciła, bo to męczące, a niby tak mówił. Ta... Czasem go nie ogarniam. No i poszliśmy spać, po różnych incydentach.
05.01.14
Rano, w niedzielę znowu próbował, ale jak usłyszałam, że się zmęczył, to kazałam mu przestać. Sytuacja od razu mnie ugasiła, więc mi się wszystkiego odechciało. Wiadomka, rozgrzany organizm i nagle tak brutalnie ugaszony. No nieprzyjemne... traci się siły nie z przyjemności, a z nieprzyjemności. No i, że mi się odechciało wszystkiego, to tak leżałam sobie i podsypiałam. Próbowałam się zregenerować, ale nie wychodziło. W końcu przebrałam się w normalne ciuchy i poszliśmy pograć w jakieś gry. Po grach wyszykowaliśmy się do wyjścia i ruszyliśmy na urodziny jego brata. Dotarliśmy na miejsce, dałam małemu prezent. Dzieciaki poszły na placyk, a dorośli z młodzieżą na ciasto. Potem pochodziliśmy z jego kuzynem po sklepach. Jego kuzyn jest wporzo. Czasem bardziej od Mat rozumiał moje miny i ton. To było dziwne... Dlaczego mój własny chłopak mnie nie ogarnia ;p? Po urodzinach małego, pojechałam na dworzec, tam się pożegnaliśmy. Magda wyszła po mnie na stację i pojechałyśmy do niej. Siedziałam u niej prawie do 23ciej. W między czasie smsowałam z Mat. Zastanawiałam się, kiedy mam z nim porozmawiać o tych nieudanych akcjach ze mną, ale nie chciałam dzisiaj, bo miał urodziny. Jednak sam zaczął temat, najpierw dziękując za super prezent. No i dalej poszło samo. Chyba miał foszka, ale oczywiście próbował mi wcisnąć kit, że żartował. Yhy, jego żarty - nieżarty... Napisał dobranoc, a potem znowu wymieniliśmy kilka sms, aż w końcu chyba usnął. Może mi jutro odpisze, zobaczymy. No w każdym razie - sobotę i niedzielę nie zaliczam do najlepszych dni. Czułam się bardzo nieswojo i niewygodnie - nie lubię tego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz