sobota, 25 października 2014

Od 8 września do 25 października, do dzisiaj.

Wrzesień. 
Nie pamiętam dokładnie wszystkiego. Nie pamiętam dokładnie wszystkich uczuć z tego okresu.
W szkole zaczęli cisnąć. Jest bardzo dużo nauki. Nie mam prawie na nic czasu. Wracam ze szkoły i siedzę w książkach, a potem spać. Nawet kiedy nie mam za dużo zadane, to robię wszystko na później wcześniej, żeby potem nie ześwirować. Jest ciężko. Niby fizyka lajt, ale jednak czuję się taka głupia... W ogóle nie umiem jej zrozumieć... Matematyka. Zaczęłam semestr od dwóch 3. Piękny wynik. Aż sama się sobie dziwie. Chemia... Chemia mi idzie równie do dupy co fizyka... Dużo kartkówek, ciężkie sprawdziany... Uczę się, a i tak dostaje marne 2, 3+ góra... bo zapomniałam jednej małej rzeczy. Paranoja..Co do relacji w klasie. Przyzwyczaiłam się do wszystkich. Są inteligentni,więc muszą być dziwni i zbyt szczerzy.
Ogólnie... to nie nawiązałam żadnych nowych przyjaźni. Raczej stoję w miejscu. Pisuję sobie z Tomkiem i Ewelinersem, kiedy jest czas. No i oko, wystarczy mi. Często spotykałam się z Mateuszem, póki miał czas. Cudownie. Już nie pamiętam kiedy ostatni raz przychodził po mnie po szkole. Ogólnie no to jest wspaniale. Częstsze spotkania i jest bardziej cukierkowo i kochanie. Takie rzeczy to ja lubię, Chyba się bardziej na niego otworzyłam. Jestem bardziej sobą. Chociaż nie wiem, czy jestem sobą. Czuję się jakbym się zgubiła.

Październik. 
Szkoła... Gadałam z anglistką. Powiedziałam jej, że raczej nie mam talentu do angielskiego. Staram się, ale się nie udaję... Jakoś chyba to zaakceptowała. Już mnie tak nie jedzie.. Jedno zmartwienie mniej. pierwsza jedynka z fizyki. Trudno... Nie daję rady w tej szkole... Nie mam siły.
W domu sytuacja się polepszyła. Rodzice już się tak nie kłócą. Za to mama nie rozmawia z Krzyśkiem, a właściwie on z nią. Natomiast sytuacja pieniężna się pogorszyła... Mama żałuje mi już nawet na lizaka za 80 groszy. 80 groszy... Jest ciężko. Rodzice ciągle liczą pieniądze. Były wielkie wydatki na książki, bilety i moje 200 złoty na zakupy... Porażka. Płakać mi się chce, kiedy sobie pomyślę, jak jest cieżko o pieniądze i płacze czasem po cichu. Ostatnio chciałam kupić sobie farbkę do włosów za 8 złoty. Zapytałam najpierw mamę, pozwoliła. Miałam trochę czasu, więc pochodziłam sobie po sklepach. Widziałam taką piękną, czerwoną bluzkę. Bluzka, kurteczka, spodnie - cudowny zestaw. Mogłam o nim tylko pomarzyć. Kolejne niespełnione marzenie. W takim czymś na pewno wyglądałabym jak normalna dziewczyna... W wakacje widziałam piękną sukienkę. Nigdy w nich nie chodziłam, bo rzadko znajdywałam na siebie dobre kroje i wyglądałam jak stara maleńka, ale w końcu znalazłam jedną. Zielono-żółta, w liście, przylegająca do ciała z wyższym dekoltem... Nie kupiłam jej, bo stwierdziłam, że to za dużo za zwykłą sukienkę. Teraz śni mi się po nocach... Poszłabym na jakieś zakupy. Marzy mi ta kraciasta koszula...skórzana bluzeczka. Tak bardzo chcę wyglądać jak te ładne dziewczyny z mojej szkoły.. Tak gustownie ubrane, modne, dziewczęce. A ja taka nijaka... pokraka. Nie ma na to pieniędzy, nie ma na nic pieniędzy. Teraz dostali trochę grosza, więc wreszcie po prawie pół roku pójdę chyba kupić jakieś okulary. Jezu... niecierpię tego  wszystkiego...
Byłam na koncercie z Mateuszem. Było super. Z nim też jest super. Ostatnio wyznał mi, że czegoś nie lubi, co ja bardzo chyba mogę lubić i jakoś tak zrobiło mi się koszmarnie przykro...Mógł mi to wcześniej powiedzieć, nie czekałabym wtedy na to tak ciągle. W ogóle mógł pomyśleć o jakimś kompromisie, ale nie... Nie i koniec. A ja dla niego robię rzeczy, których nie lubię, albo są trudne... No to skoro ja mogę, to czy on też nie może? Słabo... bardzo słabo... Nie będę go zmuszać do niczego, wiadomo, ale no co... Chyba po prostu dałam mu za dużo swobody. Czuję się nieważna. Po prostu ograniczę swoje poświęcanie się dla niego. Widujemy się co tydzień. Nie widzieliśmy się w tym tygodniu. Miał dwie imprezy jakieś i jeden dzień na naukę, no to odpadł nasz dzień. Jestem tym zdołowana. To co mi ostatnio powiedział plus to, że nie mogliśmy się zobaczyć... Jeszcze gardło mnie boli... Byłam jakoś tak stęskniona bardzo za nim w tym tygodniu, ucieszyłam się na to spotkanie i ciągle cieszyłam się i takie rozczarowanie... Jestem wkurzona. Jakby chciał, to by znalazł czas, sposób spotkania się. Nie widzieć się ponad tydzień... prawie 2 tygodnie, Okropność... To tak jakby znowu był na wakacjach... Lipiec... Koszmarny miesiąc. Potrzebowałam go bardzo w tym tygodniu.,, Nie wytrzymam kolejnego tygodnia. Jak piszemy... Jestem dość oschła. Boli mnie to, że znowu jest tak mało spotkań i jeszcze je tracimy.. a na dodatek on nie myśli o kompromisach. Nie wiem, czy długo tak wytrzymam, czuję się jakbym była, ale nie ma poświęceń dla mnie.
Czasem patrzę w lustro i zastanawiam się, Kim jestem. Nie czuję się, jakbym była w swojej skórze. Widzę kogoś, ale go nie znam. To jakaś dziewczyna. A kim jestem w środku? Zauważyłam, że jestem żałosna.. Staram się tak bardzo mieć przyjaciół, zdobyć towarzystwo, że zaczynam wchodzić ludziom w tyłek... Robię się nachalna, zadaję głupie pytanie, byleby tylko podtrzymać rozmowę. Staram się. A oni mnie zlewają po prostu, albo mają za dziwaczkę, głupio nieśmiałą dziewczynkę z durnym zachowaniem, albooo za wredną, cwaną małpę. Bo zaczęłam być też wredna... Jestem po prostu okropna. Kim ja jestem... Nic do mnie nie dociera... Przy Mateuszu nie wiem kim jestem. Kim ja jestem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz